Big Cyc

Big Cyc

Studiując kulturoznawstwo i mieszkając siedem lat w akademiku poznałem wielu debili, którzy wkrótce, podobnie jak ja, zostali magistrami. W Big Cycu śpiewa i gra na basie poroniony polonista - autor pracy magisterskiej o polskich kryminałach ze szczególnym uwzględnieniem poetyki Jerzego Edigeja. Pisze teksty, tańczy i wykrzykuje rożne hasła obląkany absolwent kulturoznawstwa - autor pracy magisterskiej poświeconej działaniom artystycznym Milicji Obywatelskiej i happeningom Pomarańczowej Alternatywy. Na bębnach młóci historyk zgłębiajacy martyrologie Szewczyka Dratewki, a na gitarze przebiera paluchami osobnik, który w Oxfordzie studiowal z samym Nikodemem Dyzmą. Jesteśmy wiec najbardziej wykształconym zespołem w Polsce, co nie przeszkadza nam umiejętnie grać kompletnych debili.

Tak zaczyna się napisana przez Krzysztofa Skibę lidera grupy "Big Cyc" historia jego zespołu. "Skiba" to jak wiadomo człowiek światły, bo zaczynał karierę jako dziennikarz Gazety Wyborczej obok Michała Ogórka, później po założeniu kapeli ograniczył się do pisania felietonów w jej dodatku w Trójmieście. To właśnie on jest współtwórcą happeningów Pomarańczowej Alternatywy i wszystkich zwariowanych zamierzeń grupy. Kiedy zapytałem go dlaczego zrezygnował z tak ambitnych planów dziennikarskich na rzecz grania w zespole stwierdził, że sam nie wie jak to się stało. "Big Cyc" miał być przecież kolejnym wariackim zamierzeniem. Nagle jednak okazało się, że grupa wydała osiem płyt, które zaczęły przynosić niezłe dochody i przysporzyły grupie wielkiej popularności.

- Poza tym nudziły mnie już te kolegia redakcyjne i rozmawianie z urzędnikami o dziurze w moście - dodał Skiba - chciałem się śmiać, ale naprawdę głośno.
Według Skiby wszystko zaczęło się w Domu Studenckim nr 2 w Łodzi . To właśnie tam przyszły magister wpadł na pomysł by zorganizować pierwszy znaczący happening.

- Byłem wtedy naiwnym anarchistą uprawiającym na co dzień sztukę - twierdzi nieakceptowana publicznie.
Odziany w żółte kalesony właził z kumplami na kioski Ruchu i rzucał landrynkami w policjantów. Ponieważ w Łodzi brakowało ludzi o podobnym postrzeganiu rzeczywistości przyszły lider Big Cyca zapraszał znajomych z Gdańska i Wrocławia. Wśród nich ściągnął do Łodzi przedstawicieli Totart i Pomarańczowej Alternatywy. Dla nich między innymi Skiba ogłosił pierwszy koncert nowopowstałej kapeli. Wyznaczył też datę: 8 marca 1988. Big Cyc nie narodziłby się zapewne, gdyby nie doszło do spotkania z Dżej Dżejem, grającym na basie w kapeli Rokosz, grupy reggae, która zdobyła sobie popularność na Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie w 1985 r..

- Teksty napisałem w tydzień - wspomina Skiba - W drugi tydzień trzyosobowy odłam Rokosza zrobił do nich muzykę.
Pierwszy koncert okazał się happeningiem związanym z Międzynarodowym Dniem Kobiet jak również z wydaniem pierwszego polskiego pisma pseudoerotycznego Pan. Ośmieszenie udało się. Na potrzeby koncertu wyprodukowali zaproszenie, które informowało o "Uroczystej Akademii z okazji 75. rocznicy Powstania Damskiego Biustonosza". W programie akademii było m.in. odsłonięcie pomnika twórcy biustonosza, występ grupy "Big Cyc" i turniej biustów. Turniej biustów przyciągnął blisko 50 dziennikarzy z całej Polski. Rok później po sukcesie radiowym muzycznej parodii Skaldów w "Piosence Góralskiej" , zespół zakwalifikował się do konkursu festiwalowego w Jarocinie, a następnie na festiwal Rock Opole. Posypały się propozycje wydania płyty.

- Wybraliśmy "Izabelin", dlatego, że znaliśmy Andrzeja Puczynskiego i mieliśmy do niego zaufanie - twierdzi Skiba - A sama płyta była niespojna, bo nagrywana metodą "trzy numery i kilka miesięcy przerwy". Nie ma nic gorszego niż nagrywanie płyty "po kawałku".

Jednak tysiące płyt i kaset tytułu "Z partyjnym pozdrowieniem (12 hitów w stylu lambada hardcore" trafiły do sprzedaży i jest to prawdopodobnie najbardziej znana płyta zespołu. Staralismy się wydawać płyty nie czesciaj niż raz w roku. Nowa płyta ukazuje się zwykle na wiosne lub wczesnym latem. Na przyklad taki maj to świetny miesiąc. W powietrzu wisi miłość, wszedzie wyczuwa sie naturalne rozluźnienie. Jest pełno koncertow na swieżym powietrzu. Zawsze odczuwam chec, by rozebrac sie do naga i latac z wyciagnietym saksofonem po ulicy. Miłość, Muzyka Mordobicie, Wojna Plemnikow, Nie zapomnisz nigdy, czy najnowsza plyta ukazaly sie wlasnie w takich okresach. Do tej pory liczac takze składanki ukazalo sie ich siedem. Gimnastykujemy sie tak, aby kazda nowa płyta rożniła sie od poprzednich. Na każdej z nich jest jednak zawsze numer, ktory parodiuje styl jakiegos znanego wykonawcy lub popularnego kierunku. A oto lista naszych zbrodni w kolejnosci dyskograficznej: Skaldowie, kapele metalowe, Republika, De Mono, Jerzy Polomski, Disco-Polo i najnowszy nasz zamach - grunge. Za najbardziej dojrzala, ostra i przełomowa plyta uwazam Wojen plemnikow. Za najbardziej odlotowa - najnowszy material Golonka, flaki i inne przysmaki. Najwiecej szumu zrobila okładka "Z partyjnym pozdrowieniem" (Lenin z irokezem na glowie i kolczykiem w uchu) oraz "Wojna Plemnikow" (seksowna zakonnica suszaca prezerwatywy). Mojej matce najbardziej podobał się Wałesa ze znaczkiem "Playboya" w klapie na "Nie wierzcie elektrykom" , a mojemu psychoanalitykowi seria reportażowych zdjec bezdomnego Wilfrieda Dąbrowskiego na "Nie zapomnisz nigdy".

Z KOPA W JAJA
Nienawidze przemocy. Nikt z Big Cyca nie byl w wojsku. Za "Balladę o smutnym skinie" mielismy od paru łysych "wyrok śmierci". Zdarzaly sie zabawne sytuacje. W Gdyni banda faszystow wrzucila w trakcie koncertu kilka świec dymnych. Dżej Dżej dostal kiedy butelka po jabolu w worek mosznowy (jego szczescie, ze mial go na plecach), a perkusista Jarry oberwał zgnilym jajem w oko i przez dlugi czas byl pewien, że jest sobowtorem Cyklopa. Big Cyc jest typowym bandem koncertowym. Czesto gramy i lubimy grać. Grajac trzeba sie liczyć z możliwościa oberwania. W kraju, gdzie agresje spotyka sie za każdym rogiem to normalne. Mielismy już takie koncerty, na ktorych zęby wynoszono wiadrami. Zadymy na koncertach nie są niczym przyjemnym. Winę czesto ponosi nie tylko zaczadzona butaprenem widownia, ale także trenujacy ciosy bramkarze. Jezeli wina jest po stronie bramkarzy, probujemy interwenjowac lub przerywamy koncert.

OD IZABELINA DO SILVERTONU
Uwazamy sie za wolna bande swirow, ktora ma zawsze swoje wlasne zdanie i nie lubi się podporzadkowac menadzerom i wytwórniom płytowym. Stąd pewnie częste konflikty z wydawcami naszych płyt. W prehistorii zespołu była nawet jedna akcja bezposrednia polegająca na bezkompromisowym przykuciu sie do kaloryferow w gabinecie dyrektora Polskich Nagrań celem walki o wolność i niepodleglość Zimbabwe oraz celem wymuszenia na szefostwie firmy przestrzegania zawartej z nami umowy. Z Izabelina przenieślismy sie do tajemniczej firmy Bass Records. Rok temu podpisalimy trzy letni kontrakt z niemieckim gigantem BMG, by już tym roku rozwiązac umowe i dac dyla na Ślask do Silvertonu. Wyznajemy zasade, że dobry maneger to martwy meneger. Big Cyc jest paczką kumpli i przyjaciół. Być może właśnie dzieki temu od siedmiu lat gramy w tym samym skladzie. Pracą dzielimy sie jak w rodzinie. Jeden robi kolacje, drugi pierze pieluchy, trzeci oglada telewizje, czwarty idzie na szychte do kopalni.

GOLONKA, FLAKI I INNE PRZYSMAKI
Najnowsza plyta Big Cyca zawiera 16 absolutnie nowych i premierowych kawałkow (na kasecie umiescilismy 15 numerow). Uwazam ze jest najbardziej zwariowana nasza płyta. Dużo szyderstw, zdrowe myślenie ipozytywne wibracje przygotowane w mysl hasła "Wszyscy jebnieci są nasi" oraz "Flaki na prezydenta!" Szczególnie cieszy mnie kawałek "Kraciaste koszule" , jadowita i złośliwa parodia polskich zespołow grających grunge. Polecam też nasze odkrycie w muzyce - piosenke asfaltowa - pod wszystko mowiacym tytulem "Dramat fryzjerski" . Animowany clip do tej piosenki zrobił utalentowany artysta grafik Robert Turlo, bedacy oczywistym spadkobierca talentu Leonarda de Vinci.
webmaster
© 2002 Kucica