Renata Dancewicz

Renata Dancewicz

Zawsze uśmiechnięta, zaskakuje swoim spokojem przed występem. Na spotkanie umówiła się w barze teatralnym, gdzie przy obiedzie opowiadała mi o swoim aktorstwie, brydżu i planach na przyszłość.

Może zrezygnuję z aktorstwa

- Jest pani znana ze swojej pasji do gry w brydża. Pamięta pani swoja najwyższą wylicytowaną wygraną?
- Wraz z przyjaciółmi gram w tak zwanego "brydża przy kotlecie", więc nie zawsze nasze rozgrywki stoją na najwyższym poziomie. Ale pamiętam, że kiedyś udało mi się wylicytować, ale nie ugrać, sześć bez atu. Natomiast najwyższa "ugrana" to szlem w karach.

- Kto panią uczył grać w brydża?
- Jestem samoukiem. Na początku były to tylko same gry, a później trochę fachowej literatury.

- Podobno, gdy miała pani piętnaście lat, zobaczyła pani "Dwoje na huśtawce" i postanowiła, że zostanie aktorką. Czy faktycznie tak było?
- Rzeczywiście tak było. Na tyle byłam zafascynowana filmem, że nawet obcięłam włosy "na zapałkę". Ale tak naprawdę moja chęć zostania aktorką powstała wówczas, gdy w średniej szkole reżyserowałam "Śluby panieńskie" i grałam tam jedną z głównych ról. To od tego zaczęła się moja przygoda ze sceną.

- W jednym z wywiadów powiedziała pani, że jak do tej pory nie zagrała pani roli swojego życia. Czy coś się zmieniło?
- Niestety nie. W Polsce nie ma dobrych scenariuszy dla kobiet. Najczęściej powierza im się rolę "ostoi wojownika", a przy takich rolach trudno pokazać całe swoje możliwości aktorskie. Wszystkie role są w jakiś sposób podobne do siebie. Czy była to "Ekstradycja", czy "Pułkownik Kwiatkowski" - zawsze grałam tą, przy której ma odpocząć bohater. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze zagram rolę, która da mi pełną satysfakcję.

- Przez dług czas głośno było o pani egzaminach i wydaleniu ze szkoły aktorskiej.
- To były dawne czasy. Teraz jestem aktorką "z papierkiem". Egzamin zdałam eksternistycznie. Przewodniczącym komisji był Kazimierz Kaczor.

Renata Dancewicz- Czy miała pani jakieś dziwne zadanie. Na przykład zagrać bułkę z masłem.
- Na szczęście nie, ale słyszałam o różnych dziwnych przypadkach. Kiedyś koleżanka z roku opowiadała mi jak podczas egzaminu wstępnego kazano jej zagrać mgłę. Ta, niewiele myśląc, zaczęła powoli kłaść się na podłodze. Na pytanie szacownej komisji co robi, ta spokojnie odpowiedziała: "Opadam".

- Podróże są jakby przypisane do zawodu jaki pani wykonuje. Zwiedziła pani Szwecję, Toronto, Berlin, New Delhi. Który wyjazd wspomina pani najmilej?
- Każdy z nich jest miły i inny od poprzedniego. Najbardziej pamiętam wyprawę na festiwal do New Delhi. Nikt specjalnie się nami nie zajmował, więc codziennie rano wyruszałam z hotelu na długie wycieczki. Tego nie da się opisać, ale było wspaniale. Zobaczyłam więcej niż niejeden turysta.

- Podobno, jeżeli scenariusz wymaga od pani jakiś nieprawdopodobnych wyczynów, jest pani w swoim żywiole.
- Z natury jestem leniwa, ale lubię wyzwania i robienie ciągle nowych rzeczy. Więc jeżeli ktoś każe mi biegać w szpilkach po błocie, tak jak to było w przypadku filmu "Gniew" to nie mam nic przeciwko temu i wkładam w tę scenę całe swoje serce.

- Czy jest rola, którą chciałaby pani zagrać?
- Nie zastanawiałam się nad tym. Może byłaby to rola ze "Śniadania u Tiffaniego". Ale wiem, że jest to niemożliwie z powodu praw autorskich, które nie są do sprzedania. Przyznam szczerze, że coraz częściej zastanawiam się czy nie skończyć swojej aktorskiej kariery.

- ???
- Sama nie wiem, co mogłabym wówczas robić. Może otworzę jakąś restaurację albo galerię. Wprawdzie jest to ryzykowne, bo trzeba się użerać z mafią i płacić im haracze, ale może spróbuję...

- Proszę się przenieść do Rzeszowa, tu nie ma mafii.
- Naprawdę? To tak zrobię.
- Zapraszam serdecznie i dziękuję za rozmowę
webmaster
© 2002 Kucica