urszula dudziak

Urszula Dudziak

- Jak doszło do współpracy pani z Ryszardem Rynkowskim?
- Pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, że ma jeden utwór, w którym wymarzył sobie, żeby ja zaśpiewała, wokalizę w stylu muzyki Krzysztofa Komedy. To mi było w to graj, bo zawsze lubiłam Ryszarda, jego piosenki i sposób jego śpiewania. Gdy zaproponował mi tą właśnie wokalizę zgodziłam się natychmiast. Powiedziałam: Oczywiście, jestem. Wzięłam kasetę z utworem, pojechałam do Nowego Jorku, wymyśliłam kilka melodii, wróciłam do Warszawy, weszłam do studia i powiedziałam do Ryszarda - Jestem, mam kilka propozycji, wybieraj, która najbardziej ci odpowiada. Wybrał i tak powstała moja wokaliza.

- Zanim przejdziemy do pani najnowszej płyty "To i hola", proszę opowiedzieć o pani chyba najsłynniejszej płycie "Malowany ptak".
- Płytę tę zadedykowałam Jerzemu Kosińskiemu, z którym byłam związana przez kilka lat i bardzo go kochałam. Po jego śmierci bardzo trudno było mi się pozbierać. Wówczas przyszedł mi do głowy pomysł, by nagrać płytę, która będzie nagrana przeze mnie, w moim studio w Nowym Jorku, gdzie sama wybiorę utwory, sama zaaranżuję. Na tej płycie jestem jedynym instrumentem. Po zrealizowaniu tej płyty poczułam ulgę.

- A skąd zafascynowanie folkiem?
- Polską muzyką ludową, interesowałam się od zawsze, odkąd pamiętam. Pierwszy utwór jaki grałam na akordeonie, gdy miałam cztery lata to była polska kolęda. Akordeon dostałam do rodziców na gwiazdkę, wzięłam go do ręki i ze słuchu zaczęłam grać. Wówczas mój ojciec powiedział do mamy: - Gołąbeczko, zdaje się, że mamy zdolne dziecko. Z kolei na płytach z lat siedemdziesiątych, które nagrywaliśmy z Michałem Urbaniakiem też może usłyszeć elementy folkowe, są utwory "Nowojorski baca", Nowojorska polka" Nasi amerykańscy przyjaciele zachwycali się tym brzmieniem, mówili, że nigdy wcześniej nie słyszeli takiej muzyki. Przez lata mojej pracy, na każdej płycie było miejsce na muzykę folową.

- Natomiast w czerwcu pokazała się płyta "To i hola"
- Tak. Jest to płyta o brzmieniu jazzowym. Nagrałam ją z Grażyną Auguścik.

- Nie boi się pani podejrzenia, że nagrała pani płytę folkową ponieważ teraz jest moda na taki rodzaj muzyki?
- Historia powstania tej płyty wyjaśnia, że jej nagranie nie było posunięciem komercyjnym.

- Więc proszę opowiedzieć tą historię
- Dokładnie dwa lata temu zostałyśmy zaproszone na festiwali Jazz nad Odrą. Wówczas hasłem festiwalu było: Jazz na ludowo. Dwa lata wcześniej - przed festiwalem - ja i Grażyna chciałyśmy nagrać płytę ludową. Jest rok 1995, bardzo się przyjaźnimy, nagrałyśmy płytę z kolędami i naturalną kontynuacją jest nagranie płyty folkowej. Wybrałyśmy więc utwory. Zaczęłyśmy pracować nad płytą. Znalazłam kilku muzyków w Nowym Jorku, którym dałam same nuty utworów. Chciałam, by sami zagrali to tak jak czują. Powoli materiał by przygotowany, a my nie mogłyśmy się zdecydować gdzie nagrać materiał. W Ameryce byłoby to za bardzo amerykańskie, w Polsce też nie chciałyśmy tego nagrywać, zdecydowałam się na Szwecję. Ostatecznie płyta powstała dwa lata temu, a na rynku pojawiła się w czerwcu tego roku.

- Wspomniała pani o akordeonie, jaki dostała w prezencie, a czy dla swoich córek też kupowała pani instrumenty pod choinkę.
- Zaskoczyła mnie pani tym pytanie. Ale muszę przyznać, że nie. Wynikało to z tego, że naszym domu - moim i Michała Urbaniaka - zawsze było mnóstwo instrumentów. Stały gitary, saksofony, perkusje, było mnóstwo kabli, mikrofony. Dzieci miały do nic ciągły dostęp i kupowanie im jakich kolwiek instrumentów było bez celowe. Gdy na przykład Mika chciała zaśpiewać, stawała przy mikrofonie i śpiewała.

- A kiedy zorientowała się pani, że ma pani zdolne córki i przykładem swoich rodziców, powiedziała o tym mężowi?
- Nie było takiego momentu. Córki od zawsze śpiewały, grały. Podczas wizyt naszych znajomych zawsze śpiewały przed publicznością. Czują fantastycznie muzykę i są niezwykle muzykalne.

- Jak wspomina pani swoją przygodę z wystawą Expo, gdzie była pani polskim ambasadorem?
- Wspólnie z Grażyną Auguścik i triem Andrzeja Jagodzińskiego śpiewałam na wystawie muzykę ludową i utwory Szopena. Czułam się fantastycznie. Publiczność nasze śpiewanie odebrała niezwykle ciepło, życzliwie.
webmaster
© 2002 Kucica