Ewa Uryga

Ewa Uryga

swoją ostatnią płytę wydała sama. Na płycie znalazły się najpiękniejsze i najsłynniejsze ballady Elli Fitzgerald. Krążek nagrała w Nowym Jorku, gdzie "muzycy są bardzo skromni, a przy tym niesamowicie utalentowani i profesjonalni".
O powstaniu płyty a także o kuchni i kosmetykach Ewa Uryga opowiadała w przerwie koncertu, który odbył się w rzeszowskiej Bohemie w ramach "Czwartków jazzowych", organizowanych przez Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie.

ZWYCZAJNA BALLADA

- Podobno na wieść, że materiał na płytę będzie nagrywany w Nowym Jorku, zapytała pani: "czy ja śnię"?!
- Tak, ponieważ o nagraniu dowiedziałam się w późno w nocy. O północy zadzwonił do mnie Adam Buczek i zapytał, czy mam sponsora. Odpowiedziałam, że tak. Wtedy on rzekł: "No to jedziemy do Stanów" . Powiedziałam mu, że chyba zwariował, jest środek nocy, więc niech przestanie się wygłupiać.

- A jednak wyjechała pani do USA. Jaka atmosfera towarzyszyła nagrywaniu tej płyty w Stanach?
- Było cudownie! Stwierdziłam, że muzyka tu i muzyka tam to taka różnica jak odległość. Jestem zafascynowana Nowym Jorkiem, pod względem muzyki, oczywiście. Wiadomo, tam się wszystko narodziło, tam jest kolebka jazzu. Muzycy, z którymi nagrywałam, są rewelacyjni. Bardzo skromni, a przy tym niesamowicie utalentowani i profesjonalni. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z nimi i przyznam szczerze, że trochę się bałam, ale później okazało się, że wszystko jest w porządku.

- Podobno lubi pani dobrą kuchnię.
- Bardzo, ale nie mam czasu nią zająć. Lubię egzotyczne potrawy z różnymi dziwnymi przyprawami. Wszelkiego rodzaju kuchnie chińskie, indyjskie, tajskie. Wszystko, co jest oparte na warzywach i nie jest tłuste.

- Czy umie pani piec ciasta?
- Kiedyś co sobotę piekłam jakiś placek, by się wprawić. Piekłam, a potem chodziłam po rodzinie i rozdawałam te wypieki. Bo ile można zjeść samej? Ale dawno już nie piekłam, więc nie wiem, czy coś jeszcze pamiętam.

- A jaki jest pani najlepszy wypiek?
- Raz upiekłam tort czekoladowy z polewą. Nie wyglądał może najlepiej, bo nie był bardzo wysoki, ale w smaku był świetny.

- Czy ma pani w domu zwierzęta?
- Niestety nie mam, ponieważ bardzo często wyjeżdżam i nie chciałabym ich narażać na stresy. Moja siedmioletnia córka Oliwia bardzo nie lubi, gdy wyjeżdżam i zawsze bardzo mnie prosi, bym szybko wracała do domu.

- Co wisi u pani w szafie.
- U mnie jest w szafie wszystko, ponieważ ja chudnę i tyję w zastraszająco szybkim tempie. Wiszą więc ciuchy w rozmiarach od 34 do 44. Mój mąż ciągle się złości, bo ja albo kupuję mnóstwo ubrań, ale je sprzedaję.

- Jakie dominują kolory?
- Bardzo przypadły mi do gustu tak modne teraz szarości i wszelkie temu podobne kolory. Ale pojawiają się jeszcze jakieś róże, zielenie czy błękity z poprzedniego sezonu.

- A jakich używa pani perfum?
- Kosmetyki są moim konikiem. Uwielbiam je i mogłabym o nich opowiadać długo. Przez dwa lata zbierałam pieniądze, by móc kupić sobie całą linię kosmetyków pewnej firmy. Udało się i mam wszystko, od pudru do ciała zaczynając na kremie do rąk kończąc.

- Na koniec proszę mi zdradzić pani ekstrawaganckie marzenia.
- Nie wiem, czy to jest ekstrawagancja, ale chciałabym pojechać na wycieczkę dookoła świata. Mąż się dziwi, ale ja uwielbiam podróżować i chciałabym zobaczyć cały świat.

- Życząc więc tego dziękuję za rozmowę
webmaster
© 2002 Kucica