Kasia Nosowska

Kasia Nosowska

W ubiegły wtorek Kasia Nosowska wystąpiła wraz z zespołem HEYw rzeszowskiej Akademii Klubie EB. Na koncert przybyło mnóstwo fanów, którzy szaleli przed sceną. Przed koncertem zgodziła się na krótki wywiad.

WIERZE W SIEBIE

- Kto jest dla pani najważniejszy w życiu. Kto najbardziej wpłynął na ukształtowanie pani osobowości?
- Nie ma takiej jednej osoby. Nigdy nie miałam i nie poszukiwałam jakiegoś życiowego guru, który kształtowałby moją osobowość. Na pewno wpływ na moją osobę mieli rodzice, ale jest to normalne.

- A członkowie zespołu nie są dla pani rodziną?
-Nie popełniliśmy braterstwa krwi. Nie doszło jeszcze do takie sytuacji kiedy potrzebowałabym ich pomocy, więc tym samym nie miałam szansy sprawdzenia jak by się zachowali w chwili gdy byliby bardzo potrzebni. Mam nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji. Jesteśmy dobrymi kumplami, ale nie traktowałabym ich jak rodzinę.

-Ostatnie dwa miesiące tego roku i prawdopodobnie cały styczeń nowego roku, przebiegać będą pod hasłem wszelkiego rodzaju rankingów, podsumowań, top-list. Czy także uległa pani szaleństwu roku 2000.
- Nie, w żaden sposób.

- Jak pani sądzi, czy te rankingi faktycznie pokazują prawdziwy obraz XX wieku?
- Nie wiem. Są ludzie, którzy czują się predysponowani do tego, by tworzyć takie listy. Jestem daleka od tego. Interesuje mnie moje życie, a nie dokonania kogoś obcego. Mam do wykonania pewną misję i trzymam się tego. Nie interesuje mnie ktoś inny. Dla mnie istotne jest to co ja potrafię zrobić. Nie obchodzi mnie to na którym znajduję się miejscu w rankingach innych ludzi. Albo jestem dumna z tego co zrobiłam, albo nie. Najważniejsza dla mnie jest ocena moich dokonań przez moich najbliższych a nie przez kogoś kto tworzy podsumowania roku.

- A z czym pani kojarzy się koniec wieku?
- A co do wogle jest? Zauważyłam, że ludzie bardzo często fakt że kończy się tysiąclecie wykorzystują dla swojego lenistwa. Wpadają w marazm, nie chce im się tworzyć. Myślą tylko w jednym kierunku: "Jest koniec wieku, jesteśmy zdołowani, wszystko się kończy, nie warto ruszyć nawet palcem w bucie, bo jest koniec wieku". To jest bzdura.

- Więc nie tworzyła pani postanowień na roku 2000.
- Nie, bo nie jest mi to potrzebne. Jest co innego. Chciałabym parę rzeczy zrobić przed trzydziestką.

- Jaki to są rzeczy?
Nie wiem, może na studia powinnam pójść. Nie powiem jakie, bo jak coś wypaplam wcześniej to później to nie chcę się sprawdzić.

- Czyli jeżeli nie chce pani zdradzić swoich planów, bojąc się że zapeszy, można twierdzić że jest pani przesądna.
- Raczej nie. Nie robi na mnie wrażenia czarny kot, ale łapię się za guzik gdy widzę kominiarza, jest to silniejsze ode mnie. Mieszkam pod trzynastym numerem.

- Wróćmy na chwilę do muzyki. Swego czasu gazety rozpisywały się, o wyjeździe HEY do Stanów Zjednoczonych i o planach na wielką zagraniczną karierę. Wyjechaliście, a później nagle wszystko ucichło. Co w takim razie robiliście w Stanach?
- Był taki moment...

- Nie spodobaliście się?
- Bardzo się podobaliśmy. Tam jest taka zasada, że jeżeli ludzie nie wychodzą z koncertu, to znaczy że im się to podoba. Nie ma czegoś takiego: "zapłaciłem za bilet, to pomimo, że muzyka jest koszmarna będę się męczył, bo zapłaciłem za bilet". Nie. Tam jeżeli coś się nie podoba, to ludzie wychodzą i koniec. Przyjmowano nas bardzo przyjemnie. A cała historia z wielką karierę była napompowana przez naszą firmę patronacką. Była szansa na zrobienie kariery, ale niektórym osobom z naszej firmy nie spodobaliśmy się i ucięli nam możliwości zaistnienia za granicą. Z drogiej strony może i dobrze. Wierzę, że nad moim losem ktoś czuwa i wie kiedy coś ma się wydarzyć, a kiedy nie. Widocznie nie nadszedł jeszcze ten odpowiedni moment.

-Jakie ma pani marzenia?
- Nie dalej jak wczoraj było losowanie totolotka i można było wygrać spore pieniądze. Wypełniłam aż trzy kupony.

- I co?
- Nie wiem, jeszcze nie sprawdziłam... A wogle ktoś wygrał?

- Trzy osoby.
- To może ja!? Co ja zrobię z taką kasą?

- Zawsze pani gra?
- Nie, tylko wtedy gdy jest duża wygrana.

- Czyli typowy hazardzista?
- Nie. Traktuję to jako zabawę. Nie mam szczęścia w grach, za to mam szczęście w miłości i bardzo się tego cieszę.
- Zazdroszczę, gratuluję i dziękuję za rozmowę
© marzec 2001 Kucica
webmaster
© 2002 Kucica