![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||||||
|
![]() Marek KondratPRZEDE WSZYSTKIM JESTEM AKTOREM- W materiałach prasowych podano pana nazwisko jako aktora, który miał wcielić się w rolę Lindego w ekranizacji "W pustyni i w puszczy". Czy to prawda?- Nic nie wiem na ten temat. Dostałem taką propozycję, ale jak na razie są kłopoty terminowe. - Jest pan jednym aktorów, który może się poszczycić sporą kolekcją najróżniejszych nagród nie tylko jako aktor, ale także jako reżyser. Czy ma pan w domu jakieś miejsce gdzie przechowywane są wszystkie trofea? - Musze mieć takie miejsce. Jest tego trochę. - Czy ma pan jakość, którą ceni pan najbardziej? - Raczej nie Są nagrody które więcej znaczą gdy jest się młodym człowiekiem, one wyznaczają jakąś przyszłość. Mechanizmy przyznawania nagród są mniej więcej jasne i one nie zawsze przynoszą tak wiele radości. Aczkolwiek nagrody, które pochodzą od publiczności są najmilsze i one zawsze cieszą. - A nagroda za reżyserię? - To była specjalna nagroda jury i ona została niejako sprokurowana odbiorem filmu w Gdyni. Jury miało wtedy zupełnie inne preferencje, biedziło się co zrobić z "Ogniem i mieczem", nie wiedziało co zrobić z debiutami, jak zwykle miało określone problemy. Okazało się, że reżyserski debiut człowieka w podeszłym wieku trafił w gusty publiczności, która określiła ten film, jako swój ulubiony ze wszystkich pozycji festiwalowych, nagradzając go najdłuższymi brawami, i to jest wspaniała nagroda! - Jak jest różnica pracy na planie filmowym, gdy pracuje się po dwóch stronach kamery filmowej? - Reżyser, który reżyseruje samego siebie, w sumie poświęca mu najmniej uwagi i to czasami jest bardzo zbawienne dla aktora, a dla reżysera też, bo nie musi odpowiadać na głupie pytania. Czyli nie jest najgorzej. - Czy zmieni pan zawód? - Przede wszystkim jestem aktorem. To był dosyć ciekawy przypadek w moim życiu, bo po raz pierwszy stanąłem po drugiej stronie kamery i miałem na głowie dużo więcej niż gdy jestem tylko aktorem. Przygoda skończyła się dość dobrze, ale chyba jej nie powtórzę. - Chciałabym pana zapytać o ideał kobiety - To pytanie powinno być skierowane do kogoś innego... - Nie jestem pewna, biorąc pod uwagę fakt, że w komisarzu Halskim kochają się dziewczęta prawie każdej szkole... - Niemożliwe.. nie wiem co ma powiedzieć. - Serialu "Ekstradycja" powstało kilkadziesiąt odcinków, czy później nie nużyła pana praca nad tym filmem? - Na początku nie, później trochę byłem już tym zmęczony. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że my, aktorzy, nie występujemy w roli widzów, którzy potem śledzą film na ekranach, tylko my wykonujemy pewną pracę i ona jest związana z prolongatą postaci, którą się gra i to się rozkłada na wiele więcej niż planowaliśmy na początku. Zaczynają się kłopoty, gdy brakuje materiału, a postać żyję siłą rozpędu, a nie jest wzbogacana zespołem działań, które by ją dalej określały. Praca nad "Ekstradycją" trwała ponad trzy lata. Miałem okazję poznania pracy policji od innej strony, niż zna ją każdy przeciętny człowiek. - Pozostając jeszcze na chwilę przy "Ekstradycji". W serialu było wiele scen pościgów samochodowych, w których pan brał udział... - Nie we wszystkich, ale w większości - Wśród znajomych uchodzi pan za "samochodziarza" - Raczej byłem. Przychodzi taki moment, w którym człowiek już się nie ściga. Wygrywa rozsądek i umiar. Samochód jest dla mnie miejscem, gdzie czuję się dobrze, jemu (samochodowi) powierzam wiele spraw z mojego życia, których nie wyjawiam nikomu innemu. Nadal rozróżniam pewne samochody i wiem, że nie wszystkie są dla mnie. - Jakim samochodem teraz pan jeździ? - Od lat jestem wierny jednej marce, a mianowicie Nissanowi. Nie jest to firma bardzo ekstrawagancka, ale zapewnia mi komfort i bezpieczeństwo, a to jest dla mnie ważne . © październik 2002 Kucica |
||||||||||
![]() |
© 2002
Kucica |