![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||||||
|
![]() Krzysztof Daukszewiczkocha Mazury i obiecuje powrócić do wykonywania monologów "Listy do pana hrabiego".Easy rider mniam, mniam- Gdzie się pan zaszywa, że nic o panu nie słychać. Nie piszą o panu plotkarskie gazety.- To, że nie piszą o mnie brukowce, to chyba dobrze, bo nie lubię wyciągać swojego życia prywatnego na światło dzienne, a to, że mnie nie słychać, nie do końca jest prawdą. W sumie jestem bardzo aktywnym człowiekiem i nie mam zbyt wiele wolnego czasu. Słychać mnie, a właściwie moje felietony w Radio Olsztyn i radiowej "Trójce". Poza tym na bieżąco piszę książki, mam ich czternaście na swoim koncie, a piętnasta jest na ukończeniu. Prócz tego cały czas jeżdżę po kraju. W ciągu ostatnich trzech lat zrobiłem trzydzieści dwa programy rozrywkowe w telewizji. - Przez długi czas był pan stałym bywalcem bardzo miłej restauracyjki "Cafe Fussy" . Dlaczego ten program zszedł z anteny? - Programu nie ma od ponad pół roku. Była to decyzja telewizji publicznej, dlatego że program był za bardzo intelektualny. Oni (telewizja) poszukują teraz prostszych form komunikowania się ze społeczeństwem, w związku z tym czterech facetów, próbujących zrozumieć, co dzieje się w kraju, było ponad ich siły... - Teksty, z którymi każdy pana kojarzy, to świetne "Listy do pana hrabiego" . Co u niego słychać i czy wróci na scenę? - Chyba będę musiał go reanimować. Wszyscy o niego pytają i podejrzewam, że nie długo coś napiszę. "Listy..." są dość trudne do pisania, ponieważ muszą nieść bardzo dużo uniwersalnych dowcipów. Czasami "Hrabia" był pisany przez pół roku. To była taka dłubanina. Jednego dnia coś się napisało, odkładało na dwa dni, potem znowu jeden dzień pisania... pomimo to wrócę do tych monologów. - Wyjeżdża pan na urlop? - Właściwie za tydzień zaczynam wakacje, ale będą one bardzo pracowite. Gdy wyjadę na Mazury, będę pisał sztukę dla teatru "Kwadrat". Jest to pastisz operetek, dyrygentem będzie Maciek Niesiołowski. Więc cały urlop mam z głowy. To się mówi, że "jestem na wczasach", ale nawet nie mogę się piwa napić, bo później głowa boli i pracować się nie da.... - Czy zdecydowałby się pan na zagranie w reklamie. Ostatnio jest to bardzo modne w kręgach artystycznych. - Tak, reklamują się wielcy aktorzy, którzy zawsze mówili, że "nigdy..." Ja nie jestem z tych, co tak mówią.Natomiast jak do tej pory, odmawiałem. Kiedyś zwróciła się do mnie panienka z jakiejś agencji reklamowej z prośbą, bym reklamował batony "Rider". Mówi do mnie tak: "No wie pan, zaśpiewa pan na melodię tego swojego przeboju Easy rider, przeszło mi przez głowę, mniam, mniam...". - I jak się to skończyło? - Gdybym to zrobił, każdy by to usłyszał. Podejrzewam, że straciłbym wszystkich fanów, jakich mam. "Easy rider" jest dla pewnego pokolenia piosenką kultową. Sprofanowałbym więc siebie. A wracając do pytania, czy wystąpię w reklamie, to na razie nie widzę takiej potrzeby, może kiedyś, gdy nadarzy się okazja, by zrobić coś z wdziękiem i za godne pieniądze. Każdy musi z czegoś żyć. - Od zawsze było takie skojarzenie: Daukszewicz - Mazury. To pozostało? - Tak, jak miłość do tego regionu wyssałem z mlekiem matki. Kocham Mazury takie, jakie są. Pamiętam, jak kiedyś przed jakimś urzędem w Olsztynie spotkali mnie dziennikarze. Pytają: "A co pan tu robi?" , więc im odpowiadam, że kocham Mazury, że bardzo lubię Olsztyn i przyjechałem tu odpocząć. "A jak pan reaguje, gdy wjeżdża pan w okolice Olsztyna?" - pytają, więc mówię, że przede wszystkim zdejmuję nogę z gazu, nie muszę się nigdzie spieszyć, mogę spokojnie jechać i podziwiać przyrodę. A oni po tym zdaniu zaczęli się śmiać. Nie wiedziałem, dlaczego.Jeden z nich mi wytłumaczył, że dziesięć minut temu rozmawiali z Krzysztofem Hołowczycem, który pochodzi z Olsztyna, i na pytanie, co go najbardziej denerwuje w Olsztynie i na całych Mazurach, odpowiedział, że wolno jeżdżący kierowcy... - Nadal łowi pan ryby? - Cały czas wożę w samochodzie mały zestaw wędkarski i jeżeli tylko są ku temu sprzyjające warunki, otwieram specjalny schowek w samochodzie, wyciągam wędki i idę "moczyć kij". - Jaka była największa złowiona przez pana ryba? - To był kilku kilogramowy szczupak. Bardzo lubię łowić właśnie szczupaki. Czasami, jak mam trochę więcej czasu,jeździmy razem w przyjaciółmi do Szwecji, nad jezioro, bo tam można złowić naprawdę piękne okazy. - Życząc złowienia wspaniałej ryby, dziękuję za rozmowę. © maj 2001 Kucica |
||||||||||
![]() |
© 2002
Kucica |