cezary pazura

Cezary Pazura

przyjechał do Rzeszowa na zaproszenie mega wypożyczalni Beverly Hills. Podpisywał zdjęcia, fotografował się w fankami, witał się ze znajomymi. Każdy chciał spotkać się ze słynnym Jurkiem Kilerem, jednak udało się porozmawiać z najzabawniejszym polskim aktorem. Oto co powiedział podczas pięciu minut, jakie poświęcił dziennikarzom.

Lubię być śmieszny

- Jak dobrze przyjechać do znajomego miasta.Serce szybciej mi biło, gdy wjeżdżałem do Rzeszowa.

- Jest pan postrzegany jako aktor typowo komediowy. Czy zdecyduje się pan zagrać w poważniejszym filmie, na przykład psychologicznym?
- Zobaczymy, na razie się gra to co dają i jakie człowiek ma warunki. Mam taki a nie inny temperament, takie nie inne widzenie świata. Wszystko mnie bawi, śmieszy. Wydaje mi się że zbyt serio podchodzimy do wielu rzeczy, a życie samo się ośmiesza, dewaluuje. Wystarczy spojrzeć na pierwsze strony gazet, by się o tym przekonać.

- A może pan chce się zmienić, tylko nie ma ku temu okazji.
- Nie. Czasami koledzy mi mówią: "zagraj coś innego, zdolny jesteś, może ci się uda" , ale nie chcę. Przecież już kiedyś grałem poważniejsze role. Bawi mnie to co teraz robię. Może dlatego nie lubią mnie koledzy, bo ja ciągle powtarzam, że jestem artystycznie spełniony. Dzięki swojej pracy dobrze się bawię i mam nadzieję, że ci którzy mnie oglądają też.

- Na spotkanie z panem przyszło mnóstwo nastolatek, dla których jest pan idolem. Czy podczas krótkich rozmów zadają panu jakieś dziwne pytania.
- Dziwne - nie, ale często chcą wiedzieć gdzie chodziłem do szkoły, albo kiedy się pierwszy raz zakochałem.

- A może pan teraz odpowiedzieć na te pytania?
- Oczywiście. Chodziłem do liceum im. Stefana Żeromskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Szkoła z wielkimi tradycjami.99,9 procent uczniów zdających maturę dostawała się na studia. Ja się nie dostałem za pierwszym razem i obniżyłem tę chwalebną statystykę.Pamiętam, że byłem prymusem, miałem same piątki. Najgorszą średnią miałem w trzeciej klasie, to było 4,8. Bardzo lubiłem łacinę, szkoda że już jej nie ma w szkołach. Byłem wszechstronnym uczniem, chodziłem do klasy humanistycznej startowałem w olimpiadzie z matematyki.

- Brzmi to dość niewiarygodnie...
- Naprawdę tak było...

- No dobrze, a pierwsza miłość
- Tak na "zabój" zakochałem się w drugiej klasie liceum. Chodziliśmy ze sobą bardzo długo i rozdzieliły nas studia.Ale to chyba była ta wielka, jedyna miłość.

- Jest pan zapracowanym aktorem...
- Nie jest tak źle. Zawsze mam czas, by sprawdzić córce lekcje...

- Więc co robi Cezary Pazura w wolnych chwilach.
- Jeżeli takowe się zdarzają, to lubię nic nie robić. Bardzo lubię czytać gazety, czytam wszystkie jakie są w kiosku. Czasami oglądam telewizję,ale rzadko. Tak jak wspominałem pilnuję mojej córki, która ma dziesięć lat, chodzi do czwartej klasy. W szkole idzie jej całkiem nieźle, ale wydaje mi się, że oceny jakie dostaje, nie są do końca sprawiedliwe. Chyba za bardzo ją faworyzują. Muszę się przejść do szkoły i coś z tym zrobić.

- Dlaczego "odszedł" pan do teatru. Przecież prawdziwego aktora poznaję się po tym jak gra w teatrze. Pamiętni "Emigranci" byli wspaniałym spektaklem...
- Odpowiadając żartem, to tak jak zostało owiedziane "prawdziwego aktora poznaje się po tym jak gra w teatrze..." dlatego w nim nie gram, tylko w komediach. Poważnie rzecz biorąc, to tak się ułożyło życie. Nie można robić wszystkiego na raz. Gra w filmie pochłania bardzo dużo czasu, tak samo jak teatr. Dostaje mnóstwo propozycji i musiałem wybrać - kino czy teatr. Wyboru dokonało życie.

- Nagrał pan płytę, ale czy to był wynik tak zwanych "posunięć marketingowych" , bo wszyscy aktorzy zaczynają śpiewać, czy miał pan kiedyś styczność ze śpiewem.
- Śpiewam do dzieciństwa. Na początku to był szkolny chór, który prowadził mój tata i kazał śpiewać. Później kupiłem sobie gitarę, kolega nauczył mnie paru chwytów, więc śpiewałem z gitarą. Chodziłem do szkoły muzycznej gdzie uczyłem się grać na klarnecie. To śpiewanie zawsze przewijało się przez moje życie.

- Ostatni pana film "Chłopaki nie płaczą" stał się głośny zanim jeszcze zobaczymy go w kinach. Jak panu się on podoba?
- Widziałem go całkiem niedawno i jestem mile zaskoczony. Jest bardzo fajny. Jeszcze wczoraj był przemontowywany. Widziałem tak zwaną "układkę" czyli ułożone po kolei sceny, jeszcze bez głosu i muzyki. Bardzo mi się podobał.

- Tytuł, o który było tyle zamieszania, zostanie?
- Z tego co wiem, to tak. Według polskiego prawa, jeżeli ktoś wymyślił piosenkę "Chłopaki nie płaczą" to ktoś inny może tak nazwać proszek do prania i nie powinno być z tego powodu robionych żadnych problemów. To są inne nośniki informacji.

- Jak zareagował pan, na informację, że teledysk z pana piosenką wygrał na festiwalu wideoklipów w Gdańsku.
- Wygrał? A w jakiej kategorii.

- Dostał Grand Prix.
- Żartujesz, naprawdę? Nie, to nie możliwe. Muszę zadzwonić do żony. Nie wiedziałem. Bardzo się cieszę.

- Może w takim razie będzie trasa koncertowa.
- Nie mam kiedy, choć bardzo bym chciał. Były takie propozycje, ale nie ma czasu. Trzeba zorganizować kapelę i faktycznie ruszyć w trasę.

- Jakie wspomnienia z Rzeszowa?
- Wspaniale. Trzeba częściej przyjeżdżać do tego miasta i właśnie mam takie plany, że może, by tak otworzyć tu restaurację. Wtedy musiałbym częściej tu przyjeżdżać.

- Więc do następnego spotkania, może w pana restauracji w Rzeszowie
© maj 2001 Kucica
webmaster
© 2002 Kucica