![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||||||
|
![]() Wiktor ZborowskiRozmowa z Wiktorem Zborowskim Longinusem Podbipiętą w filmie "Ogniem i mieczem"ZAŁATWIONA ROLA- Podobno rola Podbipięty od początku zarezerwowana była dla pana.- Chyba tak. Zaczęło się od szalenie zabawnego spotkania z Jerzym Hoffmanem. Wchodziłem do Klubu Aktora SPATiF. Rozbierając się przy szatni, poczułem że ktoś mi skoczył na plecy. Przygiąłem się, odwróciłem, patrzę, a to sam mistrz Jerzy Hoffman. Zareagowałem błyskawicznie. - Panie Jerzy - mówię - nazywam się Wiktor Zborowski, przyjdę na wszystkie zdjęcia próbne do roli Longinusa Podbipięty. Jerzy spojrzał na mnie z dołu i tak charakterystycznie, przez zaciśnięte szczęki powiedział: - Bracie kochany, ale ty, bracie, wysoki jesteś... Widocznie zapadłem mu w pamięć, bo już później nie musiałem robić żadnych zdjęć próbnych i chyba byłem pierwszym aktorem, który wiedział, że na pewno będzie tę rolę grał... - Czy łatwo było wcielić się w tę postać? - Wiedziałem, jak powinien wyglądać grany przeze mnie bohater. Sienkiewicz opisał go bardzo dokładnie, zarówno jego cechy charakteru jak i wygląd zewnętrzny. Poszedłem na to i po raz pierwszy w życiu stałem się blondynem, włożyłem sobie niebieskie oczy, przykleiłem wąsy i byłem zachwycony. Natomiast później, gdy wyjąłem niebieskie oczy i odkleiłem wąsy, a włosy zostały, przeżyłem szok. Każdego ranka, gdy stawałem przed lustrem, by się ogolić, patrzyłem na zupełnie obcego człowieka. Z powodu mojego wyglądu spotykało mnie mnóstwo niewybrednych żartów. Żarty stroili sobie aktorzy. A ja, jak mówił Longinus "przyjmowałem to w pokorze i Panu Jezusowi ofiarowywałem". Ale ludzie spoza mojego środowiska (aktorskiego), gdy widzieli mnie z blond czupryną i dowiadywali się, że kolor włosów zmieniłem na potrzeby filmu, przyjmowali to ze zrozumieniem i spokojem. - Dlaczego powiedział pan, że "na punkcie Heleny wszyscy zwariują"? - Bo Iza jest piękna. Ona jest tak piękna, że to się po prostu w głowie nie mieści. A drugą jej cechą jest to, że jest niewiarygodnie sympatyczna. To tak przemiła dziewczyna, tak urocza, tak ciepła, pełna wdzięku, że wszyscy byliśmy w niej mniej lub bardziej zakochani. A ja miałem jeszcze tę przewagę, że wielokrotnie widziałem ją, gdy szła bez żadnego makijażu do charakteryzacji i dopiero wtedy było widać, jaka to śliczna kobieta. -Jak wspomina pan pracę na planie filmowym? - Dzięki wspaniałej obsadzie i dzięki temu, że aktorzy, z którymi grałem, prywatnie są moimi przyjaciółmi, pracowało się świetnie. Atmosfera podczas kręcenia filmu była wspaniała, żadnych animozji. Zresztą nie wyobrażam sobie, jak mógłbym pracować z ludźmi, których nie lubię. Wszyscy pracowali z niesamowitym entuzjazmem. To było dla mnie dziwne doświadczenie, ponieważ ja najszczęśliwszy byłem, gdy stałem przed kamerą. A przecież wiele razy, podczas innych produkcji, zdarzało mi się, że marzyłem, by wreszcie zejść z planu. Tutaj tego nie było. Gdy skończyłem swoje, wycofywałem się, by nie przeszkadzać innym. Praca była ciężka i przebiegała w bardzo szybkim tempie. Przecież myśmy nakręcili ten film w ciągu niecałych pięciu miesięcy - to się w głowie nie mieści. Zresztą nie tylko aktorzy pracowali, jak potrafili najlepiej. Pamiętam, że na planie było mnóstwo, jak to się nazywa, wolontariuszy, którzy zgłaszali się, żeby pracować za darmo. Oczywiście za darmo nie można, więc dostawali jakieś niewielkie stawki, mieli wyżywienie i spanie czyli jak to się mówi "michę i komarunek". - Mega produkcja, mega film, wspaniali aktorzy... Ile pan zarobił? - Ile zarobili inni aktorzy, tego nie wiem. Ile ja zarobiłem, to mniej więcej wiem. Natomiast zawsze na takie pytania odpowiadam w ten sposób. Przez kilka ładnych godzin rozmawiałem z producentem wykonawczym na temat pieniędzy, które mam zarobić w tym filmie, w końcu wyszliśmy podając sobie rękę. Znajomi aktorzy pytają mnie: no i co, jak ci poszło? Odpowiadam: - No chyba nie najgorzej, bo obie strony są niezadowolone. - Ile faktycznie ważył miecz Longinusa, słynny Zerwikaptur? Miecz wcale nie był taki ciężki, ważył tylko 3 kilogramy. Ale zapewniam, że przy czwartym czy piątym dublu zaczynał ważyć 5, 8, 20 a nawet 30 kilogramów. I gdyby nie zaprawa fizyczna, którą musieliśmy przejść, jazda konna, mnóstwo szermierki, bieganie, siłownia, to naprawdę nie trzeba by mnie było pod tym dębem dobijać, ja bym skonał przy trzecim dublu. - Czy to prawda, że były dosyć rygorystyczne warunki przy doborze konia dla pana? - Ja do koni nie miałem szczęścia. Dostałem takiego, który wprawdzie był bardzo sympatyczny, ale był to potężny, trzyletni ogier, koń pociągowy, który nic umiał. Miałem z nim ciągle kłopoty. Nie uważam się za wielkiego jeźdźca, więc muszę mieć konia - profesora, który wszystko umie. Uważam, że koń który reaguje tylko na wio, prry czy wiśta to nie jest koń ułożony, a taki był mój. - Czy "Ogniem i mieczem" będzie filmem przełomowym dla polskiej kinematografii? WZ - Uważam, że tak. Przede wszystkim otworzą się nowe źródła finansowania czyli banki, które zaczną kredytować filmy, jak się to dzieje na zachodzie. Musi się pojawić coś takiego, czego w polskiej kinematografii nigdy nie było wiele - odpowiedzialność. Wielka odpowiedzialność twórców za te pieniądze, które się weźmie do ręki i które trzeba oddać z procentami. Do tej pory tego nie było. Większość naszych twórców filmowych uważało, że pieniądze biorą się z poczty. Niektórzy mówili: - Ja jestem artystą, mnie nie interesuje, czy widz przyjdzie, czy nie. Ja robię sobie film... Tak być już nie może. Jerzy Hoffman wziął na siebie tę odpowiedzialność - pożyczył 170 miliardów złotych, by nakręcić "Ogniem i mieczem". - Dziękuję za rozmowę. © maj 2001 Kucica |
||||||||||
![]() |
© 2002
Kucica |